Kicur i Witek – cz. II Bajka

Dziś druga część bajki o Kicurze i Witku – zapraszamy do lektury! Codziennie czytamy dzieciom bajki: to bawi i rozwija.

ROZDZIAŁ II
O tym, jak życie Kicura zmienia się po nieszczęśliwym wypadku.

Pewnego czerwcowego dnia życie Kicura uległo gwałtownej zmianie. Podczas swojego porannego obchodu, zeskakując z dachu rozciął sobie łapę na wystającym ze starej ściany metalowym pręcie. Od tego momentu sprawy potoczyły się błyskawicznie. Pańcia zapakowała Kicura do koszyka, ten przypięła na bagażnik swojego roweru i popędziła z nim do weterynarza. Był to starszy pan z dużym brzuchem i czarną brodą. Widząc poszkodowanego pokręcił głową zatroskany i poruszył niespokojnie krzaczastymi brwiami.

– Nie wygląda to dobrze, droga pani. Trzeba będzie szyć!

Kilka godzin później Kicur obudził się w domu. Nie pamiętał co się stało i nie wiedział dlaczego tak strasznie boli go łapka. To jednak było nic w porównaniu z potwornym kołnierzem, który pojawił się wokół jego szyi. „To nie może tak być. Jestem królem, a to jest zniewaga!” – pomyślał i postanowił zdjąć to z siebie jak najszybciej. Z wielkim wysiłkiem uniósł się na wszystkie cztery łapy po kolei i chwiejnym krokiem ruszył przed siebie. Ręce pańci jednak szybko uniosły go i posadziły w tym samym miejscu.

Leżąc na kanapie resztę dnia, co w sumie było dość przyjemne, Kicur usłyszał jak Pańcia rozmawia z kimś przez telefon. Najpierw coś o nim samym, a później zaczęło się o jakimś Witku. Witek to, Witek tamto – ile można? Lekko strapiony postanowił uciąć sobie kolejną drzemkę, zapominając o całym świecie.

Kilka dni zajęło Kicurowi wrócenie do zdrowia. W końcu uznał, że pora wyjść na zewnątrz. W okolicy pewnie panuje już kompletny chaos, nie był na obchodzie już tak długo, że pewnie wybrali nowego króla. Stanął pod drzwiami na dwóch łapach (na ile to było możliwe z jego kontuzją) i sięgnął przednią łapką do klamki. Kiedyś słyszał jak inne koty przechwalały się, że potrafią otwierać drzwi skacząc na klamkę. Dla Kicura to było jednak coś, co uwłaczało jego czci. Od tego są ludzie, żeby służyli kotom. Pańcia doskonale wiedziała o co chodzi. Zobaczył, że zbliża się do niego, więc przygotował się do wyjścia, ale się nie doczekał. Drzwi nie otwarto, a Pańcia szukała czegoś w szafce z butami.

Powtórzył sztuczkę i zamiauczał najgłośniej jak się dało.
„Ale zaraz, co to za szelki? O nie! Ona zbliża się z tym do mnie!” myślał gorączkowo Kicur. Kilka minut szamotaniny później uznał, że nie wyjdzie dopóki nie da sobie tego założyć. Wylądował więc w szelkach i NA SMYCZY przywiązany do jakiegoś mizernego krzaka w ogrodzie.

Znalazł się w pułapce i musiał działać szybko. Bez jego pomocy w sąsiedztwie nastanie zamęt, a on musi temu zapobiec. Wyplątał się z wielkim trudem z tej dziwacznej uprzęży i popędził na zwiady. U Kowalskich wszystko wyglądało normalnie. U Nowaków też. Nawet Panna Bajka zapytała Kicura o zdrowie i czy łapa nadal boli. Skłamał, że nie, choć wciąż ledwo mogę na nią stąpać.

Uspokojony, że jego królestwo nie poszło z dymem, wrócił na swoje podwórko. I tam zobaczył TO po raz pierwszy. Cóż to za podła kreatura plącze się po jego posesji? „Na moje 9 żyć, toż to PIES!” ? pomyślał.

Wiedział, że w tej sytuacji ma dwie opcje, mógł najeżyć się jak każdy pospolity dachowiec albo załatwić tę sprawę po męsku- znaczy, po kociemu. Usiadł przed psiskiem w bezpiecznej odległości i powiedział:
– Ty zapchlony szczeniaku, co tu robisz?
– Jak cudownie, jesteś moim nowym przyjacielem? – pies pałał entuzjazmem, którego Kicur nie podzielał

Fantastycznie, jestem tutaj od godziny i już mam nowego przyjaciela! Hura! Hura! Możemy się przytulić?

Kudłate czarne psisko w brązowe łaty podbiegło do kota ze swoim zaślinionym pyskiem i zaczęło się przymilać.
– Hola kolego! Chyba nie wiesz z kim masz do czynienia. Nie jestem twoim przyjacielem! – kot nie krył oburzenia gdy przybysz usiadł przed nim i zaczął zionąć, patrząc tymi swoimi naiwnymi oczętami.

– Posłuchaj uważnie: Ja jestem kotem – musiał wyraźnie artykułować słowa, żeby tamten zrozumiał. – Ty jesteś psem. Koty i psy się nie lubią. Co tu robisz?

– O jak cudownie, moja nowa pańcia idzie z jedzeniem! Jak fantastycznie! – pies zaczął skakać jak szalony. Kicur uznał, że dalsza rozmowa nie ma sensu i to dobry moment, żeby wrócić do domu.

CDN

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *