Kicur i Witek – cz.III Bajka

Dziś trzecia część bajki o Kicurze i Witku – zapraszamy do lektury! Codziennie czytamy dzieciom bajki: to bawi i rozwija.

Nie mógł uwierzyć w to, że Pańcia pozwoliła temu psu się tutaj pojawić. Czy to znaczy, że Kicur nie jest już najważniejszy? Przez resztę dnia Kicur był zatroskany. Nie odstępował Pańci na krok oczekując dowodów miłości, ale też bacznie ją obserwował. Gdy kocia miska nie napełniła się do późnego popołudnia Kicur postanowił sprawdzić co się dzieje i gdzie jest Pańcia.

Co ona sobie wyobraża, żeby tak zostawiać kota samego bez jedzenia przez całe popołudnie?

Przez okno wyskoczył na dwór, gdzie ją znalazł. Okazało się, że była z psem. Kicur wzdrygnął się z obrzydzeniem widząc tą sielankę.

– Witek! Witek! – krzyczała Pańcia. – Gdzie jest piłeczka? Szukaj piłeczki!
A więc to jest Witek! – pomyślał. Kocisko z gracją wskoczyło na płot, żeby obserwować jak czarny pies w brązowe łaty potyka się o własne łapy, z powiewającym jęzorem szuka piłki. Musiał przyznać, że to było na swój sposób zabawne.

Kicur miał już nie jeden raz do czynienia z psami. Poza tymi z sąsiedztwa widuje również pewną suczkę, która czasami odwiedza ich ze swoją panią w ich domu. Sonieczka jest małą jamniczką o długim pyszczku i rezolutnych oczach. Kicur miał ubaw widząc, że psina boi się wszystkiego. Bała się nawet wychodzić na spacery, a kiedy pierwszego dnia zjawiła się w nowym domu, nie wychodziła poza dywan, bo myślała że tam stanie jej się coś złego. Kiedy przychodzi do domu Kicura, zwykle siedzi tuż przy swojej pańci i się nie rusza. Tylko dlatego kocisko ją toleruje.

Pewnego dnia Sonieczka wpadła z wizytą do Kicura i odważyła się wyjść na zewnątrz, co było dla niej nie lada wyczynem. Nieśmiało podeszła do Witka i Kicura obserwującego wszystko z wysokości płotu.

– Cz..cześć, mmogę z wami posssiedzieć? – zapytała kuląc się w sobie, jakby chciała od razu uciec.
Pierwszy odezwał się Witek.
– Możesz, jasne że możesz, tak bardzo się cieszę, że mam nowych przyjaciół! – krzyknął.
– Nie rozpędzaj się tak. Nie jestem twoim przyjacielem – burknął Kicur oblizując sobie łapkę i myjąc pyszczek. Musi się przecież jakoś prezentować jako król.
– Ja jestem Witek, a ty jak masz na imię?
– Sssonnnieczka.
– Chcesz pobawić się piłką Sonieczko? – Witek popędził po gumową piłeczkę i wypuścił ją z zębów tuż przed jamniczką.

Kicur nadal obserwował wszystko z bezpiecznej odległości. Nie mógł przecież zniżyć się do zabawy jakąś głupią piłeczką. I to na dodatek z psami! Co by inne koty powiedziały?
Zabawa rozkręciła się na dobre. Co prawda Sonieczka jeszcze na początku była bardzo nieśmiała, ale entuzjazm Witka pozwolił jej się trochę rozluźnić. Psy szalały w ogrodzie, a Kicur zażywał kąpieli słonecznej na swoim murku. Zauważył, że od Kowalskich przyszła do niego Brydźka. Brydźka jest kocim włóczykijem. Nigdzie nie zagrzała długo miejsca, za to uwielbia przygody. Cała jest biała, a na głowie i uszach ma czarną łatę przypominającą beret.

– Cześć Kicur. Słyszałeś już nowiny?
Kicur wiedział, że nowiny przynoszone przez Brydźkę rzadko są pomyślne. Ciężko westchnął.
– Nie. Powiedz.
– W okolicy grasuje sokół i porywa małe zwierzaki. Pamiętasz Tutaka?
– Mhm – leniwie zamruczał. – To ten kot, który kradnie kiełbaski?
– Dokładnie ten. Został ostatnio porwany przez sokoła.
– To niemożliwe! Przecież sokoły nie zjadają kotów. Coś zmyślasz Brydźko.
– Na własne oczy widziałam.

Przez chwilę koty rozmawiały o tym zdarzeniu. Kicur nie dawał wiary w takie plotki. Szybko jednak przekonał się, że Brydźka mówiła prawdę. Otóż dokładnie w tym momencie nad ich głowami pojawił się sokół. Krążył jakby wypatrywał swoją kolejną zdobycz.

-Kryć się! – krzyknął Kicur.
Brydźka zniknęła pod krzakiem. Kicur też się ukrył, widział jednak, że Witek i Sonieczka nie bardzo mieli gdzie się schować. W tym momencie zobaczyli jak sokół nadlatuje i w ułamku sekundy porywa Sonieczkę. Biedna psina nie wiedziała co się z nią dzieje.

– Pomocy, pomocy! – krzyczała bezradnie machając łapkami w powietrzu.
Wszystkie zwierzaki: Kicur, Witek i Brydźka oglądały scenę z niedowierzaniem. W końcu pierwszy odezwał się Witek.

– Musimy ją ratować! Szybko, biegnijmy za nimi! – był tak zdenerwowany, że rozpędził się i uderzył nosem o płot, na którym znowu siedział Kicur i Brydźka.
– Uspokój się – powiedział Kicur. Musimy to przemyśleć i zaplanować. – Nie jestem wielkim fanem psów, dlatego nie myśl sobie, że robię to dla was. Nie pozwolę na to, by na moim terenie bezkarnie polowało dzikie ptaszysko! – Kicur starał się zachować swój królewski majestat, choć tak naprawdę było mu szkoda Sonieczki.
– Wiem, gdzie sokoły mają swoją kryjówkę. – Oznajmiła w końcu Brydźka. – Możemy się tam dostać, ale to będzie niebezpieczna wędrówka.

Witek na tą wieść zaczął podskakiwać, ale Kicur spiorunował go wzrokiem, więc pies usiadł i zaczął cicho piszczeć, wiercąc się straszliwie i nie mogąc doczekać, kiedy wreszcie ruszy wyprawa na odsiecz jego nowej przyjaciółce.

– Słuchajcie, musimy dotrzeć do Niebieskiego Lasu. Tuż za nim znajduje się urwisko. Jest strasznie wysoko, a my będziemy musieli jakoś z niego zejść, bo to właśnie tam, na samym dole znajduje się gniazdo Sokołów ? objaśniła Brydźka.
– W takim razie ruszamy!

CDN

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *