Magiczna wyprawa Szymka Starsona, cz9

Rozdział VI
Szymon wiedział, że jego pobyt w Erydanii dobiega końca. Królowa była mu wdzięczna za wszystkie zasługi. Chłopiec postanowił po raz ostatni przejść się wraz z Bonifacym po magicznej krainie. Wychodząc na zielone łąki Erydanii, zobaczył radośnie fruwające, a jednocześnie dziwnie mu znajome złote czarodziejki, wesołych …

hazelowów uprawiających ogródki i małe hazelowiątka bawiące się w parku. I wtedy, nagle zauważył grupkę dziewczynek, które zrywały kwiatki i niechcący zupełnie niszczyły przy tym inne rośliny.

Tuż obok nich jacyś chłopcy wydłubywali w korze drzewa scyzorykami napisy. Szymon czym prędzej podbiegł do nich, krzycząc, żeby przestali tak niszczyć zieleń…

 

Hazelowiątka popatrzyły na niego z ogromnym zdziwieniem. Przecież od zawsze zrywają kwiatki i dłubią scyzorykami w drzewach. Według nich kwiatki właśnie po to rosły, by je zrywać, a drzewa miały taką twardą korę właśnie po to, by móc w niej dłubać scyzorykiem. Szymon zdenerwował się. Nie był może zbyt miły dla swoich rówieśników, ale wiedział doskonale, że zieleń należy szanować, a nie niszczyć.

Chłopiec zebrał wokół siebie wszystkie Hazelowiątka, przypomniał sobie bajkę, którą opowiedział mu kiedyś dziadek chcąc, by Szymon był dobry i nie niszczył przyrody oraz szanował inne żyjątka.

Opowiem wam pewną legendę. Dawno, dawno temu, żyła sobie pewna dziewczynka imieniem Klaudyna. Była bardzo wesoła, ale nie miała przyjaciół. Wolała bawić się sama. Uprawiała za to ogródek gdzie kwitły bez przerwy same róże. Często biegała też po wzgórzach, ciesząc się przyjemnymi podmuchami wiatru w ciepłe słoneczne dni. Pewnego razu Klaudyna zobaczyła, że w jej ogródku, na róży przysiadł wspaniały motyl, o pięknych, barwnych skrzydełkach. Dziewczynka od razu zakochała się w motylu i szybko go złapała, po czym zamknęła w klatce.

Przez kilka kolejnych dni była najszczęśliwszą dziewczynką na świecie. Każdą chwilę spędzała patrząc na motyla. Była tak bardzo zauroczona, że nie zauważyła, gdy jego skrzydła opadły smutno i straciły kolory. Każdego dnia motyl był coraz bardziej nieszczęśliwy. Nie mógł uciec z klatki, a do życia potrzebny jest mu wspaniały nektar i świeże powietrze oraz wolność. Nie potrafił też mówić, a dziewczynka nie była na tyle rozgarnięta, by zauważyć, jak bardzo motyl jest nieszczęśliwy. Egoistycznie zauważała tylko czubek własnego nosa i liczyło się dla niej to, że ona jest szczęśliwa.

Z biegiem tygodni Klaudyna zapomniała o motylu. Zajęła się nową zabawką, którą dostała od mamy. Po miesiącu motyl stał się zupełnie bezbarwny. Krnąbrna dziewczynka nie przypomniała sobie już o nim i zniknął gdzieś pod stosem wszystkich niepotrzebnych gratów, jakie składowała w swoim pokoju Klaudyna. Tak niestety kończy się opowieść o motylu. Musicie wiedzieć, że zrywając kwiatki, odbieracie im wszystko, co pozwala im być pięknymi i zdrowymi roślinami. Bez wody i innych soków, jakie płyną przez łodygę, od korzeni, aż po płatki i liście, kwiaty i drzewa nie mogą żyć. Jeśli zaś pozwolicie im spokojnie rosnąć, możecie tu przychodzić codziennie, aby cieszyć się ich widokiem.

Drzewa są dla nas pożyteczne ? dają nam cień w upalne dni i oczyszczają powietrze, a kwiaty wspaniale pachną i dostarczają pożywienia dla pszczół i motyli, takich jak ten z opowieści o Klaudynie – tu Szymek przestał mówić.
Spojrzał na wszystkie zgromadzone Hazelowiątka i widział, że zrobiło im się przykro i wstyd za swoje zachowanie. Wszyscy zgodnie przyrzekli, że już nigdy więcej nie będą niszczyć zieleni. Kilka godzin później Szymek zauważył, że te same Hazelowiątka sadziły różne rośliny w przydomowych ogródkach.

Tego samego popołudnia Szymek wrócił do zamku do królowej, gdzie pożegnał się ze wszystkimi. Zarówno królowa, jak i wszyscy mieszkańcy Erydanii byli chłopcu niezmiernie wdzięczni, że pomógł im stworzyć ich krainę od nowa. Teraz każdy jest szczęśliwy i dumny, że poznał tak mądrego chłopca jak Szymon. Nawet Bonifacy wyciągnął wymiętą chusteczkę, którą dyskretnie ocierał łzy, ponieważ zdążył się już zaprzyjaźnić z Szymkiem. Bonifacy był bardzo uczuciowy jak na upartego Hazelowa, co nieco zdumiało Szymona. Uściskali się serdecznie i obiecali, że kiedyś się odwiedzą, jednak żaden z nich nie był pewien, czy uda im się tego dokonać. Gdy nadszedł kres pożegnań, królowa Gracja przywołała złociste czarodziejki, które chwyciły chłopca drobnymi dłońmi rzucając na niego zaklęcie, dzięki któremu nasz małych bohater zasnął.
Obudził się we własnym łóżku, gdzie zobaczył swoich rodziców. Kiedy dotarło do niego, że jest już u siebie, szybko rzucił się im na szyje, żeby poczuć, że już nic mu się nie śni i naprawdę jest już ze swoją rodziną, w swoim domu.

Synku, spałeś przez trzy dni! Był tutaj doktor, powiedział, że musiałeś uderzyć się w głowę, ale że to nic poważnego i możesz zostać w domu. Tak się martwiliśmy! ? powiedziała mama nie mogąc z radości zebrać myśli.
– Zaraz przyniesiemy ci rosołu do zjedzenia. Oh, musisz być taki słaby! Nic nie jadłeś przez tyle dni!

Mama wybiegła z pokoju, aby czym prędzej przygotować jedzenie dla Szymona, a tata natomiast został z synem. Przysiadł na brzegu łóżka spoglądając na syna. W pierwszej chwili chłopiec chciał mu opowiedzieć wszystko, co mu się przytrafiło. Po chwili pomyślał jednak, że i tak nikt mu nie uwierzy. Przecież był w dziwnej krainie, gdzie nic nie wyglądało tak, jak tutaj. Poza tym, kto by pomyślał, że taki leniwy i krnąbrny chłopak jak on mógłby pomóc w odbudowaniu całej Erydanii? I że miał tam tylu przyjaciół?

Gdy chłopiec powrócił do sił, zaczął się sam zastanawiać, czy to wszystko zdarzyło się naprawdę, a może tylko mu się przyśniło. W końcu spał przez trzy dni, więc mogło mu się to wydawać jednym, długim snem. Wszedł na strych, gdzie kryła się stara skrzynia. Teraz wcale jej nie było na swoim starym miejscu, w zakurzonym kącie. Nie było jej w ogóle nigdzie. Szymon starał się jakoś to wszystko logicznie wyjaśnić. Zapytał nawet rodziców, czy przypadkiem jej nie wyrzucili. Powiedzieli mu, że nie mają pojęcia, o czym do nich mówi.

Szymon przeczuwał jednak, że Erydania nie mogła być tylko zwykłym snem i, że skrzynia nie zniknęła bez powodu. Może stała tu czekając właśnie na Szymka?
Choć dziś Szymon jest już dorosły, i ludzie mówią do niego „panie Szymonie” wciąż uważa, że pobyt w tej magicznej krainie był dla niego wspaniałą przygodą, dzięki której stał się lubiany nie tylko przez hazelowy, ale też przez zwykłe dzieci. Kiedy doczekał się własnego potomstwa, często opowiadał im bajkę o pewnym chłopcu, który kiedyś trafił do magicznej Erydanii i tam nauczył się wielu ważnych rzeczy.

Od powrotu z Erydanii Szymon przeobraził się nie do poznania, ponieważ stał się bardziej uczynny i z chęcią pomagał innym. Zyskał przyjaciół na całe życie, z którymi nie rozstawał się od czasów szkoły podstawowej. Kiedyś pomyślał nawet, że to chyba nagroda od królowej Gracji. Musiała ona chyba zaczarować tych wszystkich ludzi, którzy tak nagle go polubili.
A może zaczarowała i odmieniła tylko samego Szymka w nagrodę za całą tę pomoc?
Tego Szymon nie dowie się już nigdy, natomiast Ty, mój drogi Czytelniku, możesz być pewien, że Erydania istnieje naprawdę. I że hazelowom oraz królowej Gracji i królowi Gracjanowi żyje się tam wspaniale odkąd Szymon zjawił się tam lata temu.

Królowa Gracja i król Gracjan nadal władają tą magiczną krainą, gdzie wszyscy ze sobą współpracują, szanują otaczającą ich przyrodę i pracę każdego mieszkańca tej krainy. Do dziś w erydańskim parku stoi wspaniały pomnik ku czci Szymona ? wielkiego bohatera, a tuż obok niego czeka mała ławeczka, na której przesiaduje bardzo często Bonifacy wspominając piękne trzy dni, kiedy udało im się naprawić zniszczony świat pozostawiony przez niegodziwego Zygfryda.
Tak, tak… Nasz mały bohater stał się wielki.

Mało kto wie, że małe wróżki, Hazelowy, królowa Gracja i król Gracjan, wraz z Bonifacym żyją naprawdę i czają się na strychach w domach u różnych dzieci. Kiedy skończyły się ich problemy, postanowili przenosić inne niesforne dzieci do świata Erydanii, gdzie maluchy przechodzą tak cudowną przemianę, jak Szymek. Kto wie, u kogo znajduje się teraz skrzynia z magiczną krainą..?

KONIEC

 

Autor: Aneta Bilska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *