Co my tak naprawdę wiemy o autyzmie wczesnodziecięcym?
Autyzm wczesnodziecięcy przez wiele osób (zarówno badaczy samego zjawiska jak i osoby stykające się pośrednio z tego rodzaju zaburzeniami) utożsamiany jest dość często ze schizofrenią. Jest to podejście o tyle nieprawidłowe, iż odbiera ono szanse dzieciom chorym na normalny start a także powrót do społeczeństwa.
Autyzm wczesnodziecięcy postrzegany jedynie z perspektywy choroby psychicznej, to dość „modna” kwalifikacja tego swoistego schorzenia, które tak naprawdę wciąż stanowi prawdziwą zagadkę dla specjalistów.
Często dzieci autystyczne, czyli dzieci zamknięte w swoim wewnętrznym świecie, są traktowane, jako potencjalni pacjenci klinik psychiatrycznych, co odbiera nadzieje zarówno samym dzieciom jak i ich rodzicom czy opiekunom.
Należy jednak podkreślić to wyraźnie, iż dzieci z autyzmem nie są dziećmi chorymi psychicznie. Na dzieci z autyzmem należy patrzeć bardziej przez pryzmat tego, w jaki sposób – wyjątkowy i niezwykły – komunikują się one ze światem i ludźmi dookoła nich. Jest to kontakt pozbawiony słów, kontakt, który opiera się jednak na bardzo głębokich wewnętrznych przeżyciach.
Dzieci autystyczne to dzieci, które pragną za wszelką cenę być zrozumiane przez otoczenie, ale z jakichś wewnętrznych przyczyn: „zanim jeszcze poznały ten świat, odwróciły się od niego, nie mogąc się w nim zupełnie odnaleźć”.
Autyzm to swego rodzaju relacja ze światem realnym poprzez zbudowanie w wyobraźni jego „nierealnego” czytaj lepszego, barwniejszego, bardziej spokojnego świata, w którym panują jasne reguły albo, w którym… reguł tych zwyczajnie nie ma i każdy jest tym, kim chce być naprawdę. Autyzm to niezbadana rzeczywistość, która jest tak naprawdę znana jedynie dzieciom czy osobom, które na niego zapadają.
Na autyzm należy raczej spojrzeć jak na swego rodzaju letarg, który jest jednocześnie obroną przed przerażającym i niezrozumiałym światem. Sytuację dziecka autystycznego możemy porównać do sytuacji osoby, która nagle z niezrozumiałych dla niej samej przyczyn znajduje się w miejscu, gdzie wszyscy ludzie mówią niezrozumiałym dla niej językiem.
Osoba ta usiłuje sama coś powiedzieć, zapytać o drogę, spytać gdzie jest, ale z kolei ludzie dookoła niej albo jej nie postrzegają w ogóle albo też patrzą na nią nie rozumiejąc i przez to bojąc się jej (to co jest niezrozumiałe staje się nie tylko tajemnicze ale przede wszystkim przerażające).
Zadajmy sobie pytanie, co czuje taka osoba? Przede wszystkim czuje panikę, przerażenie, ogromne zagubienie i osamotnienie. Potrzebuje ona, chociaż jednej osoby, która spróbuje nawiązać z nią kontakt, która będzie szukała wspólnego sposobu na jakieś porozumienie się.
Tak postrzegany autyzm, jako swego rodzaju letarg czy też swoiste zagubienie się staje się mniej „niebezpieczny” a bardziej czytelny i łatwiejszy do ?oswojenia? a tym samym dużo prostszy do zaakceptowania przez osoby, które, na co dzień muszą stawiać mu czoła.
ArtNetia (Tamara Rosłoń)